sobota, 7 sierpnia 2010

Społeczeństwo podzielone jest, czyli „Zostawcie Kżyża mjastu”

Akcja pod Pałacem jest w toku, a jej przebieg każdemu wykształconemu przedstawicielowi klasy średniej jest znany. Krzyż powoli staje się już elementem rodzimej popkultury, po tym jak w jego obronie zjawili się Elvis Presley oraz szturmowcy z Gwiezdnych Wojen. Krucyfiks wywołał przy tym gwałtowną polaryzację społeczeństwa, która generalnie jest dość przykra, ale w sumie zrozumiała i będąca prostą konsekwencją katastrofy w Smoleńsku.

Co do zasady, nie traktowałbym krzyża jako samoistnej przyczyny całej afery. W sposób oczywisty była to tylko odpowiednia podpałka dla iskry, który tliła się już od dawna. A jak wiadomo krzyże palą się dobrze, zapytajcie Ku Klux Klan.

Strony sporu podzieliłem roboczo na Talibów (bo zaiste, w fanatyzmie religijnym są trendsetterami) oraz uczestników krucjaty alias krzyżowców (wiadomo). Wina Talibów jest bezpośrednia i aż nadto widoczna. Zawinienie uczestników krucjaty jest pośrednie i domniemane. Poniżej wykrzykuję mój wkurw wobec obu stron (względem Talibów oczywista bardziej).

Co mnie wkurwia u Talibów?

Pokrótce, wszystko – głupota, fanatyzm, zawiść. Co by jednak nie mówić, ludzi którzy bronią krzyża, trudno uznać za reprezentatywnych dla społeczeństwa. Ot, zebrała się grupka wariatów i obłąkańców, których popiera, z przyczyn politycznych, najważniejsza partia opozycyjna. Błędnym jednak chyba jest myślenie, że ludzie popierający PiS w większości faktycznie tak bardzo tego krzyża chcą. Jeżeli nawet, to pewnie na zasadzie naturalnego odruchu sprzeciwu. Ich wina również jest jednak oczywista, o czym dalej.

Dostaję apopleksji także na reakcje Kościoła, który ma jak w banku tegorocznego Oscara za najlepszą drugoplanową rolę Piłata. -Przecież My, nie mamy nic z tym krzyżem wspólnego! To sprawa Miasta/Kancelarii Prezydenta/Harcerzy/Straży Miejskiej/Zakąsek&Przekąsek/Kamieniołomów!* (niepotrzebne skreślić) –No My? Owszem, no używamy krucyfiksów w ramach stosowania jednolitego designu i używanych logotypów, ale Czerwony Krzyż przeca też... Żal, aż dupę ściska, że Kościół nie potrafił wydelegować jednego klechy z jajami (a są tacy i nawet nie używają ich do celów wszetecznych), który stawił by czoła dewocji i bigoterii, najnormalniej w świecie zabrał krzyż i żaden okrzyk gestapo byłby mu niestraszny.

PiS – no comment. Arcybałwany. Główni sprawcy konfliktu, podchwycili temat, zamiast z tematem spasować. Podsycają agresję i zwierają szeregi. Mam nadzieję, że od tego krzyża i krzyżem dostaną po dupie i w życiu i w sondażach. Akcja Zimny Lech pokazała jasno, że będą grali na litość wymienną z wściekłością i pretensją smoleńską do wszystkich i na wszystko. Niech imię ich będzie zapomniane, w szczególności w trakcie wyborów.

Co mnie wkurwia w uczestnikach krucjaty?

Sam jestem uczestnikiem krucjaty, bo oczywiście tego cyrku zdzierżyć już nie mogę, a jak patrzę na te dewoty płączące na bruku, mające szaleństwo w oczach to jak nigdy pragnę zniesienia praw człowieka.

Krzyżowcy też jednak święci nie są, choć mój zarzut jest w zasadzie jeden – pompowanie balonika. Nie zdajemy sobie bowiem sprawy, że im bardziej krzyż kontestujemy, tym bardziej druga strona się konsoliduje. Za każdego jednego Elvisa, pod krzyż przychodzi kolejnych dziesięciu pomyleńców, a na każdego szturmowca, zła strona mocy wysyła transport nowych krzyży, krzyżyków i różańców. Tym samym konflikt narasta i narasta. Oczywiście, trudno tej całej paranoji nie kontestować, wyszydzać i naśmiewać (sam to robię), bo jest ono kurewsko śmieszna i daje asumpt do wielu zabawnych sytuacji. Z drugiej jednak strony cała akcji jest też porażająco smutna. Bo jak tak ma wyglądać życie publiczne, to ni chuja nie zbudujemy dobrobytu i społeczeństwa w Polsce.

Nam trzeba być razem



Wiem, jest to marzenie ściętej głowy, jest to utopia, mrzonki i zamki na lodzie. Jednak bez partykularnej jedności, łączenia społeczeństwa, przeciwdziałaniu atomizacji i wykluczeniom grup społecznych dobrze dziać się w Polandzie nie będzie. Niestety, ktoś musi wziąć odpowiedzialność, a chyba nie muszę mówić, że wzięcie jej przez Talibów, to jak powierzenie niemowlakowi zapalnika do bomby. Jeżeli więc, krzyżowcy nie uniosą się ponad emocje i osobiste urazy, niech żywi stracą nadzieje. Zatem do roboty, młodzi przyjaciele! W szczęściu wszystkiego są wszystkich cele, a mottem naszym bon mot Ola Kwaśniewskiego... Ale, ale, ale, my jesteśmy razem ze sobą tutaj!

1 komentarz: