środa, 11 sierpnia 2010

Kościół Nasz powszechny

Nieco dla równowagi, po ostatnich wypocinach na temat krzyża, chciałbym wziąć teraz kościół w obronę. I nie ma tu żadnych żartów czy puszczania oka. Choć nie jest mi po drodze z Rydzyjkiem i jego ekscelencją i eminencją ks. abp. Michalikiem, wciąż postrzegam rolę kościoła jako pozytywną, a jego obecność potrzebną.

Jest to obrona poniekąd karkołomna w czasach, w których jak nigdy dobry wizerunek jest podstawą sukcesu w każdej dziedzinie. Co tu dużo mówić, Kościół ma pod tym względem przejebane. Popularni „czarni” nie dadzą się lubić.



Strój. Zacznijmy od szaty, która podobno nie zdobi człowieka – bullshit! Jednolity czarny uniform, czasem tylko jakieś purpury czy czerwienie, no i biel u „Pierwszego”. Krój zawsze ten sam, z miejscem powyżej pasa na gigantyczny (rośnie wraz z miejscem w hierarchii) bojler. Największe pole do popisu daje nakrycie głowy, ale umówmy się, kto nosi kapelusze?

Poglądy. Absolutnie nie dające się pogodzić ze smutną rzeczywistością. Gdzie dzisiaj, w dobie wszechkonsumpcjonizmu, postępującego egocentryzmu, powszechnego rozpasania i ekspansji Chińczyków, ktokolwiek myśli o czystości małżeńskiej, stronieniu od używek i słuchaniu księdza w kościele.

Subsydia. Główną nagrodą za życie zgodne z zasadami ustanowionymi przez kościół jest życie wieczne. Plus wartość sama w sobie jaką jest życie zgodne z zasadami ustanowionymi przez kościół. Spróbujcie sprzedać to hipsterom z pl. Zbawiciela i zgadnijcie dlaczego na tacę dają w Planie B.

Źródła poznawcze. Kto ma czas i chęci zgłębiać Biblię czy encykliki papieskie, opasłe tomiska z absolutnie nieprzystępną, wieloskładniową frazą? Na, nomen omen, Boga, dzisiaj się czyta rysunki Raczkowskiego!

Bunt pokoleniowy. Czy trzeba mówić, że w hierarchii autorytetów przeciętnego, małoletniego mieszkańca Warszawy, Babcia namawiająca na pójście do kościoła, walczy o 7 miejsce z lodówką?

Z powyższych, a i pewnie wielu innych względów, kościół nieodwracalnie traci rząd dusz. Jasne, nie jest to może jeszcze teraz odczuwalne i widoczne, ale wyrwa pokoleniowa się tworzy okrutna. Za dwadzieścia lat, jak generacja Rydzyk zmieni adres zamieszkania, kościoły będą świecić pustkami.

A przecież mi żal

Cenię sobie Kościół za zakres wypełnianych funkcji społecznych, w tym przede wszystkim częściowe zastępowanie Państwa w sferze socjalnej. Prawda jest chyba bowiem taka, o czym się zapomina, że tylko kościół na serio opiekuje się w Polsce ludźmi doświadczonymi przez los. Tylko kościół na szerszą skalę zapobiega inkluzji całych grup społecznych – ludzi starszych i wymagających opieki. To kościół ma monopol na obrzędy pogrzebowe. Kościoły i zakony prowadzą przychodnie, szpitale, hospicja. Ja wiem, że to wszystko się z rozpaczą i smutkiem kojarzy, ale ktoś musi to robić, póki godność każdego człowieka cokolwiek jeszcze znaczy i eutanazja ludzi po 65 roku życia nie jest obowiązkiem.

Nie ma się co oszukiwać. Wraz z odchodzeniem od kościoła ludzi, zaczną i odchodzić pieniądze. Dzisiaj jeszcze Kościół się trzyma, każdy rząd przychodzi po prośbie, co budzi nieraz i mój sprzeciw. Za dwie dekady, znaczenie zmaleje i to kościół będzie pukał do drzwi KPRMu, na ogół bezskutecznie. A jak kurek z mamoną się przykręci, to nie będzie pieniędzy na działalność dobroczynną.

No i zniknie element lokalnego folkloru. Jakby nie patrzeć bez rozmów niedokończonych, moherowych beretów, Radia Maryja, akcji krzyż, sacro polo, JP2, B16, Polska będzie po prostu nudna i nijaka... A i tak jest już nudna bez Żydów z 68'...

1 komentarz:

  1. poglądy autora tego blogu smucą mnie, widać jakiś nadzwyczajny zwrot ku klerykalizmowi. Żałowanie oszołomów spod pałacu, klechów i może jeszcze "niedostatku kościoła"? Ja sie nie identyfikuje z księżmi i Twoim "drogi" autorze: proboszczem, biskupem i zakonnicą. Lepiej nałóż beret, wystrugaj krzyż z nogi kuchennego stołu i leć pod pałac, tam Twe miejsce. Amen

    OdpowiedzUsuń