wtorek, 28 grudnia 2010

Mała rzecz o hipokryzji

Oto historia zjawiskowa i niebywała. Nawet w polskich serialach. (jest częstochowski rym!)

Pan Poseł jechał sobie późną nocą wraz ze swą "aktualną kobietą życia" szerokimi ulicami miasta stołecznego Warszawy. Jak się potem okazało, wracali z "Wigilii połączonej z imieninami". Wpadli jednak biedacy w poślizg i w efekcie wyrżnęli w ekran akustyczny na poboczu trasy. Historia zrozumiała i do bólu banalna aż do tego momentu, bo to co dzieje się potem jest osobliwe. Oto Pan Poseł ze swą "aktualną kobietą życia" najnormalniej w świecie zostawiają samochód i idą w mrok. Tak się przy tym spieszą, że aż telefony komórkowe (oboje!) zostawiają w aucie. Na policję owszem dzwonią. Bagatela 12 godzin po fakcie, gdy już pół Polski w popłochu poszukuje tajemniczo zaginionego Pana Posła.

Nie jestem podejrzliwy, naprawdę nie ma podstaw do twierdzenia, że Pan Poseł mógł być ordynarnie najebany jak szpadel w trakcie owego pożałowania godnego incydentu. Jest na to góra dwa, no trzy promile szans (żart za Maciejem Mazurem z Faktów).



W zasadzie rzecz jest zrozumiała. Pan Poseł lubi ex cathedra obwieszczać ludowi polskiemu co było, co jest i co następuje. Nie wydaje się, aby z tą powagą licował pijacki incydent drogowy. Najwyraźniej Pan Poseł doszedł do słusznego w jego mniemaniu wniosku, że przecież każdemu zdarzyło się jechać po pijaku, a już jemu zdarzyć się to mogło w szczególności. I teraz miałby za takie głupstwo być dręczony przez organy ścigania? Czy też, biorąc pod uwagę immunitet, pod publicznym pręgierzem stanąć? To chyba byłaby gruba przesada. A równość wobec prawa, Panie Pośle? Oj tam, oj tam.

Nie mam wielkiej wiary ani w człowieka ani w ludzkość jako gatunek. Hipokryzja ani mnie specjalnie nie oburza, ani nie dziwi. Traktuję ją jako naturalny element egzystencji. Hipokryzja bywa zresztą czasami niezbędna ("-> patrz definicja słowa Polityka"). Oczywiście, nie twierdzę, że kłamstwo samo w sobie jest dobre, bez przesady. Tym niemniej, nieznośne, bon moty i puste frazesy w rodzaju "Prawdy, która nas wyzwoli" działają mi na nerwy niemal tak samo równo jak bezczelne publiczne ściemnianie.

Jasne, że uproszczeniem jest widzenie człowieka jako z definicji niemądrego i nastawionego na obronę swych partykularnych interesów. Nie jest to jednak uproszczenie dalej idące niż przeciwne stanowisko, upatrujące w człowieku na wskroś poczciwą istotę. Nie mogę bowiem oprzeć się wrażeniu, że odwaga to często tylko takie trochę ładniejsze określenie na zuchwałość.



Z drugiej strony nie można zrównywać, cytując klasyka, szamba z perfumerią. Jak ktoś w sposób obrzydliwy uchyla się od odpowiedzialności to trzeba to z całą stanowczością piętnować, bo inaczej wszyscy zaczną tak robić. Zwykła logika, nakazująca promowanie prostej wiary w "principy". Jednym zaś z takich prostych "principów" jest wracanie po pijaku do domu taksówką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz