piątek, 19 listopada 2010

Wybory samorządowe

Jak każdy Polak najlepiej na świecie znam się na polityce. Otóż ja wiem lepiej jak jest naprawdę (naprawdę?) i że w polityce przypadków nie ma, a już szczególnie przypadek nie może dotyczyć Kaczyńskiego. U niego nawet rozwolnienie jest misternym planem kondominium rosyjsko-niemieckiego.



Póki co zbliżają się wybory samorządowe i jako najprawdziwszy Warszawiak (już 6 lat tu robię), staję przed dylematem na kogo oddać mój szalenie ważny, cały jeden, głos. W zasadzie dylematu by nie było, gdyby nie mój wrodzony oportunizm, każący wspierać ancien régime. Otóż, gdyby nie to głosowałbym na Zielonych. Już sama nazwa, no proszę Państwa, jak wspaniale się kojarzy. Wiadomo, lasy, Wojciech Młynarski i Jamajka.

Raz Dwa Trzy - Jeszcze w zielone gramy

Ale przede wszystkim jacy wspaniali kandydaci. No gdybym mieszkał na Ursynowie, to na kogóż innego mógłbym zagłosować, jeżeli nie na Pana Tomasza Piątka. Kandydat ten ucieleśnia dwie najwspanialsze cechy jakie może skupiać potencjalny samorządowiec – jest pisarzem i byłym hardcorowym heroinistą. Po przeczytaniu książki „Heroina” jak każdemu normalnemu młodzieńcowi zamarzyło mi się pójście na totalne narkotyczne dno. Podobnie jak dla każdego normalnego ucznia podstawówki po przeczytaniu „My, dzieci z dworca Zoo” autorytetem staje się Detlef (oni) lub Christine (one).

Ponadto, Pan Tomasz Piątek, co wynika z powyższego, jest pisarzem. Nie od dziś wiadomo, że za każdą poważniejszą rewolucją stał skryba, więc może i Warszawa doczekała się swego. Na początek proponowałbym rewolucje w dziedzinie nomen omen prozaicznej, a mianowicie psich kup na stołecznych brukach. Zaznaczam, iż obie powyższe właściwości predestynują Tomasza Piątka do stanowiska radnego, przy czym bardziej ta druga. W końcu heroinę ponoć rzucił, a pisarstwem para się dalej. Chciałoby się zakrzyknąć, wzorem towarzysza Gomułki, literaci do piór!

Dworuję sobie z uroczego Pana Tomasza, choć on temu nie nie winien. Umówmy się, cóż poradzić, że nowoczesna lewica, z definicji aż prosi się o kpiny i protekcjonalne traktowanie. W świecie, w którym zło zawsze zwycięża z dobrem, pięknoduchowskie klimaty zielonych tak mają się do politycznych machinacji, jak Adam Michnik do Tańca z Gwiazdami (Aaaaa z jaką gwiazdą miałbym taaa-tańczyć?). Sądząc po poparciu, jakim się cieszą Zieloni, większość społeczeństwa również chce im oszczędzić przykrości i niegodziwości związanych ze starciem z zakutymi łbami „zawodowców”.



Nie żebym wychwalał obecną klasę polityczną, która również nadaje się w dużej części do tak koncepcyjnych działań jak kopanie rowów. Tyle, że Tomasz Piątek w ich miejsce to trochę jak murarz zastępujący hutnika na stanowisku piekarza. Od razu wiadomo, że z tej mąki chleba nie będzie. Ani nawet makowca. A zresztą nie wiem, może i się nadaje? W dzisiejszych czasach nic nigdy nie wiadomo na pewno...

3 komentarze:

  1. A tak niepolitycznie (bo już cisza wyborcza), to "Heroina" dobra jest? Np. w porównaniu z "Dziećmi z Dworca ZOO"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tej drugiej już nie pamiętam, więc w zasadzie nie wiem czy była dobra czy nie. Jak bym dzisiaj przeczytał, to pewnie bym uznał ją za crap, bo co to w ogóle było? Naturalistyczny pamiętnik, dokument ciekawy wyłącznie przez temat. "Heroina" Piątka to kilka przeplatających się opowiadań, stricte literackich. Dobra, ale jakiegoś ogromnego zachwytu we mnie nie budzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. ponoć masz dwadziescia pare lat a piszesz jak starzec...

    OdpowiedzUsuń